Rozmowa Dnia

Piotr Skrzyszowski

2023-11-29
Piotr Skrzyszowski jest sędzią w Sądzie Okręgowym w Krakowie/fot: Wikipedia, Tennessee123

Piotr Skrzyszowski jest sędzią w Sądzie Okręgowym w Krakowie/fot: Wikipedia, Tennessee123

PR PiK - Piotr Skrzyszowski - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był sędzia Piotr Skrzyszowski z Sądu Okręgowego w Krakowie. Rozmawialiśmy o Krajowej Radzie Sądownictwa i kontrowersjach wokół jej reformy.

Magdalena Ogórek: Panie Sędzio, najpierw chciałabym wrócić do wydarzenia z zeszłego tygodnia - chodzi sytuację bardzo symboliczną, bo przez ostatnie kilka lat byliśmy karmieni takim sformułowaniem, że mamy do czynienia z tworem, który część opinii publicznej nazwała „neoKRS-em”. I w magiczny sposób – to było takie symboliczne – na pasku jednej stacji z „neoKRS” zmieniło się w „KRS”, bez „neo”. Czy zechciałby Pan nam wytłumaczyć, co się stało? Bo chodzi o porządek prawny, który dotyczy wszystkich nas, Polaków.
Piotr Skrzyszowski:
Omawiając kwestię przytaczania nazwy „neoKRS” należy po pierwsze wskazać, że posługiwanie się taką nazwą jest całkowicie nieuprawnione
i stosowanie tej nazwy w okresie ostatnich kilku lat było pewnego rodzaju kreacją czy nawet, można powiedzieć, manipulacją, która, jak się wydaje, miała służyć zaciemnieniu, zafałszowaniu rzeczywistego obrazu rzeczy.

Trzeba tutaj wskazać, że przez te wszystkie lata tak naprawdę mieliśmy do czynienia z organem, który jest regulowany ustawą, a także jest wskazany w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. Krajowa Rada Sądownictwa działa właśnie na takiej podstawie, i przez ostatnie kilka lat nie było żadnego odstępstwa w tym zakresie.

Doszło co prawda do zmiany regulacji właśnie ustawowej odnośnie do sposobu wyłaniania części składu Krajowej Rady Sądownictwa, odnośnie członków Rady Sędziów, którzy są do tej Rady wybierani, tym niemniej ta zmiana została dokonana na podstawie obowiązujących przepisów prawa, obowiązującej ustawy. W związku z czym jakiekolwiek twierdzenia, że działanie KRS ma charakter nielegalny, są całkowicie fałszywe.

Krajowa Rada Sądownictwa w całym tym okresie działała jak najbardziej legalnie, właśnie w oparciu o ustawę i Konstytucję. Ta ustawa została uchwalona przez parlament polski, czyli przez Sejm RP, w procesie legislacyjnym, w którym bierze udział również Senat, następnie została podpisana przez prezydenta RP, w związku z czym stała się obowiązującym prawem, i w żadnym trybie przewidzianym w prawie polskim nie została zakwestionowana. W związku z tym Krajowa Rada Sądownictwa działa cały czas legalnie, a jakiekolwiek twierdzenia odmienne nie znajdują pokrycia w polskim prawie.

Mam jeszcze pytanie wprost, przepraszam, że trywialnie to sformułuję – czy można „unieważnić” sędziego? Ponieważ według przekazu publicznego wygląda na to, że nominacje sędziowskie, które wręczał pan prezydent, także będą podlegały dyskusji. Co się stanie z takimi sędziami? Oni będą „unieważnieni”? Ja trochę nie rozumiem, co się w tej chwili dzieje.
Rzeczywiście, trzeba tę kwestię wyjaśnić. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem nie ma takiej formuły, żeby można było unieważnić powołanie, czy, mówiąc skrótowo, „unieważnić sędziego”. Każdy sędzia, czy to sądu powszechnego, Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego czy Sądu Administracyjnego jest zgodnie z Konstytucją powołany postanowieniem prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Jest to jedna z podstawowych prerogatyw głowy państwa, i, też zgodnie z postanowieniem Konstytucji, sędziowie są nieusuwani, w związku z tym nie ma żadnej możliwości późniejszego, następczego unieważnienia nominacji prezydenckiej.

Trzeba też podkreślić, że wszystkie powołania, które miały miejsce w okresie ostatnich kilku lat zostały przeprowadzone zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, w związku z czym nie podlegają jakiejkolwiek weryfikacji. Wszystkie tego typu próby mają charakter nielegalny, w naszej ocenie, w ocenie Zrzeszenia[OgólnopolskiegoZrzeszenia SędziówSędziowie RP” – przyp. red.], rażąco naruszają polski porządek konstytucyjny i powodują bardzo negatywne skutki dla obywateli w zakresie funkcjonowania sądów i również w zakresie prawa obywateli do rozpoznawania spraw, do rozpoznawania spraw w rozsądnym terminie i w ogóle prawa do sądu (…).

Krzysztof Gawkowski

2023-11-28
Krzysztof Gawkowski/fot. PR PiK/archiwum

Krzysztof Gawkowski/fot. PR PiK/archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Gawkowski

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Krzysztof Gawkowski, szef Klubu Parlamentarnego Lewicy. Rozmawialiśmy między innymi o zaprzysiężeniu rządu i jego konsekwencjach.

Michał Jędryka: Marszałek Szymon Hołownia mówi, żeby się na dziś i jutro „zaopatrzyć w popcorn, bo będzie się dużo działo w Sejmie i będzie dużo emocji”. Rzeczywiście spodziewa się Pan takich emocji?
Krzysztof Gawkowski: Spodziewam się emocji dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość zaczyna rozumieć, że przychodzą rozliczenia - że przychodzi czas podsumowania 8 lat rządów. Na tym posiedzeniu Sejmu rozpoczniemy pracę nad powoływaniem komisji śledczych, co jest dla PiS-u bardzo niewygodne i myślę, że w wielu głowach panuje strach przed tym, co się robiło i za co się będzie odpowiadało.

Rozmawiałem wczoraj z posłem Pawłem Szrotem z Prawa i Sprawiedliwości. Mówi, że spokojnie czekają na te komisje i przypomina rok 2007, kiedy też powstała komisja śledcza, która miała ujawnić naciski i nic specjalnego się nie wydarzyło. Sądzi Pan, że tym razem będzie inaczej?
- Pan Paweł Szrot może rzeczywiście nie ma się czego obawiać, bo był u prezydenta i tam się zajmował polityką, ale w Sejmie działo się wiele złego - między innymi podsłuchy, inwigilacja, sprawy dotyczące tego, że Polska była na podsłuchu, a ludzie mieli się bać, bo tak władzę sprawowało Prawo i Sprawiedliwość. Wspomniana przez Pana komisja, czyli sprawy 2007 i 2008 roku doprowadziły do tego, że były wnioski o postawienie przed Trybunałem Stanu pana Ziobry i pana Kaczyńskiego, więc jednak mimo wszystko nadużycie władzy było duże. Przypominam rządy pana Kaczyńskiego w latach 2006-2007, które skutkowały skazaniem wyrokami pana Kamińskiego pana Wąsika na bezwzględne więzienie.
Gdybyśmy się cofali do przeszłości, to myślę, że właśnie komisje śledcze będą ujawniały prawdę, jak Polska była przez PiS terroryzowana pod względem politycznym. Mam pełną świadomość, że szliśmy w kierunku rządów autorytarnych.

To znaczy, że spodziewa się Pan takich rozliczeń na dużą skalę?
- Nie mówię o rozliczeniach na dużą skalę, bo wystarczy popatrzeć się, jak nowa większość sejmowa rozpoczęła pracę w Parlamencie. Pierwsza ustawa, która położona została na stole to prawo do szczęścia. Nazywam ją „ustawą o szczęściu” i tak o niej myślę. Pokazuje to, że nikt nie zaczynał od rozliczeń, tylko od tego, żeby Polakom zapewnić bezpłatne in vitro, czyli możliwość posiadania dzieci. Dotąd in vitro w Polsce było dostępne tylko dla bogatych. (...)

Dlaczego Komisja Europejska przyznała tak duży kredyt zaufania nowej większości sejmowej w Polsce?
- (…) Bo wszystkie partie, które wchodzą dzisiaj w skład koalicji - i pan Szymon Hołownia, i pan Donald Tusk, i Lewica, i PSL deklarowały jasno, że chcą zmiany w polskim wymiarze sprawiedliwości, chcą przywracać demokrację. Ustawę o KRS-ie podpisywaliśmy wspólnie, składaliśmy deklaracje. Głosowaliśmy przeciwko zmianom, które robił PiS, więc dlaczego nie miałoby być zaufania? Donald Tusk był kilka dni po wyborach w Brukseli, gdzie też przedstawił plan, o którym rozmawialiśmy na zespole liderów - jak powinno wyglądać przywracanie praworządności. (...)

Paweł Szrot

2023-11-27
Paweł Szrot/fot. www.facebook.com/pawelszrot

Paweł Szrot/fot. www.facebook.com/pawelszrot

Rozmowa Dnia – Paweł Szrot

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Paweł Szrot z Prawa i Sprawiedliwości, rozmawialiśmy między innymi o debacie sejmowej nad „in vitro”.

Michał Jędryka: Sejm obecnej kadencji, jako pierwszym projektem, zajął się ustawą, która zresztą była obywatelskim projektem, o finansowaniu in vitro. Jak Pana zdaniem należy to odczytywać? Czy to coś mówi o nowej koalicji centrolewicowej, która się tworzy w tym parlamencie? Bo to właśnie z inicjatywy tej większości został ten projekt poddany pod obrady.
Paweł Szrot: Uczestniczyłem w tej debacie, zabierałem głos, wysłuchiwałem wystąpień. Podło dużo słów o tym, jak to obecna jeszcze opozycja troszczy się o kobiety, jak walczy o prawo do szczęścia, ale myślę, że ten projekt - obywatelski oczywiście - nigdy by nie został podjęty, gdyby nie był on dla tamtego środowiska wygodną ideologiczną pałką, którą można moje środowisko uderzać po głowie. To po pierwsze. Po drugie, ten projekt antagonizuje polskie społeczeństwo. Wielka liczba Polaków na olbrzymie wątpliwości etyczne, co do metody in vitro. Ja również do nich należę, mówiłem o tym z trybuny sejmowej. Mam osobiste w tej sprawie doświadczenia. Prawo i Sprawiedliwość ma taką zasadę, że w takich sprawach nie wprowadza dyscypliny głosowania. Pozostawia tę decyzję sumieniom własnych posłów. Ja muszę to jeszcze poważnie rozważyć. To, że projekt ten jest projektem obywatelskim – być może w tego powodu powinien być dalej procedowany. To jest jakiś argument.

Retoryka tej centrolewicowej większości jest taka, że nie powinno być żadnych wątpliwości, bo to chodzi tylko o prawo do szczęścia i prawo do dziecka.
Ja jestem też dobrym przykładem na to, że o dziecko można się starać, wbrew różnym problemom biologicznym, również odwołując się do tych metod, stosując te metody, które nie budzą wątpliwości etycznych. Takie metody są na oparte na najnowszej wiedzy medycznej, na nowoczesnych zdobyczach nauki. I taki głos, myślę że też sejm powinien szanować.
Po stronie głównej partii z tej nowej większości, po stronie Koalicji Obywatelskiej słychać mocno taką retorykę rozliczeniową. Jak wy, jako klub Prawa i Sprawiedliwości, jako mniejszość sejmowa najprawdopodobniej w tym parlamencie, będziecie reagować na takie próby, na taką retorykę.
Myślę, że nasz klub, i ja również, mamy takie doświadczenie z ośmiu lat, kiedy byliśmy w opozycji od 2007 do 2015 roku. Wówczas też zapowiadano rozliczenia, powstały komisje śledcze, badano rzekome nadużycia i to wszystko się skończyło dwoma wnioskami do Trybunału Stanu i podstawą tego wniosku było rozporządzenie premiera, które polecało ministrom składania raportu przed jednego z ministrów. To wszystko, co wtedy wynaleziono przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Myślę, że może się skończyć bardzo podobnie. Jestem przekonany, że żadnych nieprawidłowości nie było i wszystko było zgodnie z prawem.

Czyli patrzycie na to spokojnie i uważacie, że te komisje śledcze niczego nie znajdą...
Oczywiście, jestem przekonany, że potwierdzą tylko to, że wszystkie aktywności rządu Zjednoczonej Prawicy były oparte na rzetelnej podstawie prawnej.

Dziś premier Mateusz Morawiecki ma przedstawić skład rządu. Zapowiadana jest ta uroczystość na godz. 16:30. Są różne nieoficjalne personalia. Oficjalnych nie znamy. Czy sądzi pan, że to będzie taki rząd, który można porównać do drużyny piłkarskiej, która ma wytrwać do gwizdka sędziego, a żadnej bramki nie strzeli, czy ma jednak jakieś szanse?
Pojawiła się w tej sprawie w ostatnich minutach jedna oficjalna informacja. Otóż rzecznik rządu, Piotr Miller wymieniany przez media, jako kandydat na ministra nauki oficjalnie zaprzeczył temu, że ma taką funkcję objąć, więc to jest jedyna na razie oficjalna informacja. Pojawiają się za to różne plotki (...). Pan premier Morawiecki ma jasną misje. Nie ukrywam, że to jest bardzo trudna misja. Jeśli skończy się niepowodzeniem, wtedy jesteśmy przygotowani na funkcjonowanie w opozycji (...)

Krzysztof Kukucki

2023-11-24
Krzysztof Kukucki/fot. Archiwum

Krzysztof Kukucki/fot. Archiwum

Rozmowa Dnia - Krzysztof Kukucki

Gościem „Rozmowy dnia" był senator Krzysztof Kukucki z Lewicy. Wśród tematów m. in. zmiana traktatów Unii Europejskiej i aktualne wydarzenia w polskiej polityce.

Agnieszka Marszał: Panie senatorze, widział pan już listę nazwisk proponowanych do obsadzenia konkretnych ministerstw?
Krzysztof Kukucki: Jeszcze nie widziałem, ale słyszę, że to jest taki przeciek z tego dnia. Powiem szczerze, że cały czas wierzę w to, że pan premier Mateusz Morawiecki przedstawi swoich kandydatów i swój rząd...

Czyli ma pan taka wiarę?
Po prostu jestem propaństwowcem, więc jeżeli prezydent Rzeczypospolitej na poważnie traktuje swój urząd i kandydata na premiera, a przede wszystkim na poważnie traktuje Polaków, to dlaczego miałbym w to nie wierzyć...

Trochę długo czekamy na propozycje obydwu stron. Trwa taka polityczna rozgrywka. Liderzy ugrupowań opozycyjnych też na razie żadnych konkretów nie podają. Wszyscy się wycofują, gdy są pytani przez dziennikarzy. Nie potwierdzają tych informacji, no ale taka lista rzeczywiście się pojawiła wczoraj późnym wieczorem. No i na przykład na tej liście premierem jest Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremierem i ministrem obrony narodowej, Krzysztof Gawkowski - wicepremierem i ministrem cyfryzacji, Adam Bodnar - ministrem sprawiedliwości, Radosław - Sikorski - ministrem spraw zagranicznych. Jak się panu podoba powrót Radosława Sikorskiego do polityki?
Po pierwsze, po pierwszych głosowaniach w sejmie nie ma żadnych wątpliwości, że to właśnie Donald Tusk będzie premierem i to on tak będzie przez najbliższe lata miał pełną odpowiedzialność za losy naszego państwa wraz ze swoim zespołem, który buduje w koalicji również z Lewicą. Nie chcę oceniać kandydatów, którzy nie są wskazani przez Lewicę. Mam swoją opinię na temat ministra Sikorskiego. Nie jest to opinia pozytywna. Z dużą rezerwą patrzę na jego dokonania, jeszcze gdy był ministrem w czasach rządu Prawa i Sprawiedliwości, wówczas był ministrem obrony narodowej, później jako ministra spraw zagranicznych, a przede wszystkim na to, w jaki sposób w przestrzeni publicznej pojawiał się i wypowiadał się, gdy ministrem przestał już być. Natomiast tak, jak powiedziałem: szanuję decyzję przyszłego premiera Donalda Tuska. To on ma pełne prawo do tego, żeby swój zespół zbudować i skoro zaproponował, jeśli to jest prawda, bo cały czas mówimy o czymś, co nie jest potwierdzone, ale jeżeli uznał pan premier Donald Tusk, że to jest odpowiednia osoba na to stanowisko, to na pewno ma jakieś argumenty, które za tym przemawiają.

Lewicy przypadło ministerstwo rodziny i polityki społecznej oraz nauki i szkolnictwa wyższego. Podoba się panu taki przydział?
Osobiście podoba mi się, dlatego że bardzo mi zależy na rozwoju uczelni we Włocławku. Uważam, że to jest jeden z czynników miastotwórczych i mam nadzieję, że będziemy mieli większe możliwości, natomiast na pewno czujemy pewien niedosyt. Mieliśmy bardzo ambitny i myślę, że bardzo ważny dla Polek i Polaków program. Ten program chcemy realizować i to jest tak naprawdę kwintesencja polityki. Stanowiska to jest sprawa wtórna – to są narzędzia (...).

Marcin Wroński

2023-11-23
Marcin Wroński/fot. nadesłane

Marcin Wroński/fot. nadesłane

PR PiK - Marcin Wroński - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był Marcin Wroński, zastępca dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Rozmawialiśmy o postulatach dotyczących tzw. rolniczej „dwunastki” i oraz o działaniach KOWR w sprawie rynku zbóż i pomocy udzielanej rolnikom.

Marcin Kupczyk: Nasi rolnicy są zaniepokojeni przyszłością krajowego rolnictwa i oczekują, że partie polityczne będą popierać ich postulaty. Przypomnijmy: tak zwaną rolniczą „dwunastkę” przygotowały dwa największe związki, czy OPZZ Rolników i Organizacji rolniczych i „Solidarność” Rolników Indywidualnych. Postulaty dotyczą m.in. sprzeciwu wobec ograniczania produkcji mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego oraz ograniczania hodowli zwierząt gospodarskich w Polsce. Rolnicy oczekują też, że, jak piszą, „nie będzie zgody na to, że organizacje obrońców zwierząt będą wkraczać do gospodarstw i zabierać zwierzęta pod pretekstem złych warunków utrzymywania”. Pytanie, czy rzeczywiście istnieje takie niebezpieczeństwo?
Marcin Wroński: Takie niebezpieczeństwo istnieje. Ja się trochę dziwię, że te organizacje rolnicze nie nagłośniły mocno swoich postulatów przed wyborami, bo mielibyśmy jasną sytuację, i rolnicy mieliby jasną sytuację, które partie jakie mają poglądy odnośnie do rolnictwa.

Przez ostatnie lata pogląd na rolnictwo zmienił się w Unii Europejskiej, i coraz częściej do głosu dochodzą różnego rodzaju partie „zielonych”, ruchy określające się jako proekologiczne, a tak naprawdę to są ruchy ekoterrorystyczne, nawet tak bym je nazwał. Bardzo często w tych organizacjach są osoby, które nie nie mają żadnego wykształcenia kierunkowego, czy to rolniczego, czy z ochrony środowiska, wystarczy, że mają bardzo głośny kanał na YouTubie, na TikToku, już ogłaszają się wielkimi obrońcami zwierząt, obrońcami przyrody. Te organizacje również startowały z list partii, które uzyskały najlepsze wyniki w wyborach do polskiego parlamentu i te partie, te organizacje, głoszą poglądy, żeby w ogóle odejść od produkcji mięsa, żeby dodatkowo opodatkować produkcję mięsa i cały handel mięsem, żeby zniechęcić mieszkańców do jedzenia mięsa, bo uważają, że jest to coś złego, że hodowla zwierząt to coś złego. Jest to naprawdę wysoce niezrozumiałe.

Podobnie jest z organizacjami ekoterrorystycznymi, które wchodziły na posesje rolników, zabierając zwierzęta, bardzo często bezprawnie. Później okazywało się, że zamiast opiekować się tymi zwierzętami, nawet je sprzedawano i te organizacje na nich zarabiały. Przeciwko tym osobom do dzisiaj toczą się sprawy karne. Te organizacje nie powinny mieć wejścia na teren gospodarstw, a poza tym nikt nie wie lepiej, czy zwierzętom dzieje się krzywda, niż weterynarz czy zootechnik. Tak, jak powiedziałem wcześniej, w obecnym świecie tak nie jest i wielu osobom wydaje się, że wiedzą lepiej, niż osoby do tego przygotowane i wykształcone.

Kolejne postulaty to danie gwarancji bezpieczeństwa i trwania oraz rozwoju hodowli zwierząt w Polsce. Rolnicy postulują, aby hodowla zwierząt nie była likwidowana z powodów ideologicznych – o tym Pan już przed chwilą wspomniał – ale chcą też, by był utrzymany ubój zwierząt na potrzeby religijne, bo głównym obszarem eksportu polskiego mięso wołowego na przykład, który jest dużą szansą w Polsce, są kraje muzułmańskie. Czy to w ogóle da się zrobić?
W większości krajów Unii Europejskiej ubój właśnie na potrzeby religijne, metodą halal lub koszerną, jest dozwolony. Jak najbardziej, jesteśmy dużym producentem żywności, dużym eksporterem, takie pomysły jak odchodzenie od tych metod uboju, nie powinny być wcielane w życie. To wcale nie są metody mniej humanitarne niż te, które mamy ogólnie przyjęte w Unii Europejskiej, a jednak kraje muzułmańskie są bardzo dużym odbiorcą mięsa. Poza tym, jak spojrzymy na strukturę mieszkańców Unii Europejskiej – może w Polsce tego tak nie widać, ale bardzo wyraźnie widać to w Francji, Niemczech czy innych krajach – bardzo wielu z nich jest wyznawcami islamu i innego mięsa, niż ubitego w formie właśnie halal, te osoby nie spożywają.

Rolnicy postulują także utrzymanie ograniczeń dotyczących importu żywności i produktów z zagranicy. Pojawia się kolejne pytanie, czy to jest możliwe? Jesteśmy w Unii Europejskiej, i nie tylko w niej, kupujemy, sprzedajemy, od nas kupują i nam sprzedają – mówię tu o wolnym rynku. Czyżby rolnicy nie rozumieli wolnego, międzynarodowego obrotu w handlu?
Rolnikom chodzi przede wszystkim o ograniczenia w imporcie żywności z Ukrainy i Ameryki Południowej. Unia Europejska jest obszarem, na którym są najbardziej rygorystyczne normy odnośnie do produkcji, bezpieczeństwa żywności, i to roślinnej, i zwierzęcej, odnośnie do dobrostanu zwierząt. Te kraje, o których wspomniałem, czyli Ukraina i kraje Ameryki Południowej produkują żywność w zupełnie innych warunkach, normy dobrostanowe są tam na gorszym poziomie niż w Unii Europejskiej i to w sposób automatyczny podraża żywność europejską i sprawia, że żywność z tych części świata jest tania. Jeżeli sami narzucamy sobie takie normy, jeżeli sami chcemy, żeby ta żywność była w taki, a nie inny sposób produkowana, to też nie powinniśmy dopuszczać do tego, żeby żywność gorszej jakości, a produkowana taniej, docierała na nasz kontynent (...).

Ryszard Czarnecki

2023-11-21
Ryszard Czarnecki/fot. Archiwum

Ryszard Czarnecki/fot. Archiwum

PR PiK - Ryszard Czarnecki - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” będzie europoseł Ryszard Czarnecki. A rozmawiać będziemy między innymi o próbie zmiany traktatów Unii Europejskiej.

Magdalena Ogórek: O polityce krajowej też będzie, siłą rzeczy, ale chcę rozpocząć od bardzo ważnego tematu. Rzucam hasło: atom, bo w prasie niemieckiej można znaleźć informacje, że jedna ze spółek, która jest w grupie Siemensa, ma problemy z płynnością finansową. To jest spółka, która odpowiada za wiatraki.

Zaczynam się zastanawiać – oczywiście nie wiem, stawiam pytanie – czy to nie są naczynia połączone, że spółka niemiecka ma problem z płynnością, i to, że w Polsce nagle zmienia się narracja, ta płynąca z Platformy Obywatelskiej, z Trzeciej Drogi… Raptem wczoraj na antenie Radia RM FM posłanka, która jest przymierzana do funkcji szefowej resortu klimatu, Paulina Henning-Kloska, powiedziała, że wiatraki to jest nasza przyszłość, atom – zobaczymy… A tymczasem przecież Zjednoczona Prawica pod ten atom przygotowała ogromne podwaliny. Panie Pośle, jak Pan to widzi?
Ryszard Czarnecki: Myślę, że każdy, kto obserwuje doświadczenia innych krajów, może łatwo zorientować się, że Francja, która zachowała właśnie atom, elektrownie jądrowe, nie miała problemów z energią, które miały Niemcy, to po pierwsze. Po drugie, mówiąc wyłącznie o kwestiach energetyki, w moim przekonaniu postawienie na atom chociaż jest oczywiście kosztowne, to jest niezbędne. Trzeba przyznać Jarosławowi Kaczyńskiemu pewną konsekwencję, bo przypomnę – on o elektrowniach jądrowych mówił w swoim exposé jako premier w 2006 roku.

Natomiast jest jeszcze aspekt międzynarodowy – myśmy się umówili na współpracę w obszarze elektrowni atomowych z Amerykanami i z Koreańczykami. Akurat wystawienie do wiatru Amerykanów w sytuacji, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna i gdy tak naprawdę to Europa bardziej potrzebuje Ameryki, niż odwrotnie, to jest zabawa zapałkami. Muszę powiedzieć, że to brak odpowiedzialności – próba wekslowania spraw związanych z atomem na wiatraki, które przecież są zawodne, odpowiadają tylko za część dostarczania energii, tak naprawdę niezbyt dużą, to jest naprawdę zupełnie irracjonalne, pokazujące brak pomyślunku w wymiarze energetyki, w wymiarze szerszym, kontekstu międzynarodowego.

Zastanawiam się, czy to nie jest w ogóle walka o prymat Niemiec i Francji w Unii Europejskiej i czy to, co dzieje się obecnie na terenie Polski, co oglądamy w Sejmie, nie wpisuje się w całą tę tendencję; czy Platforma Obywatelska powoli wkracza na ten szlak, którego oczekiwała Bruksela.
Na pewno ta rewolucja traktatowa, bo tak to trzeba nazwać, bo chodzi jednak o blisko 270 poprawek na 120 stronach, zmienia ustrój Unii Europejskiej. Zmienia w kilku niebezpiecznych kierunkach. Po pierwsze: zmuszenie krajów, które nie są w strefie euro, do szybkiego wchodzenia do „Eurolandu” co, uwaga, odbije się na poziomie życia Polaków, bo doświadczenia krajów naszego regionu, ale także Grecji, Włoch, które do tej pory mają poważny kryzys finansowo-bankowy, pokazuje, że wchodzenie do „Eurolandu” z pozycji wciąż jeszcze mniej zamożnego niż Holandia, Austria, Niemcy i tak dalej, jest bardzo ryzykowne. Przypomnę, że tylko dwa kraje zarobiły na tym, że weszły do strefy euro: Niemcy i Królestwo Niderlandów, Holandia. Nawet Francja straciła na tym (…).

Zbigniew Ostrowski

2023-11-21
Zbigniew Ostrowski/fot. Archiwum

Zbigniew Ostrowski/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Zbigniew Ostrowski

Gościem „Rozmowy dnia" był wicemarszałek województwa Zbigniew Ostrowski. Rozmawialiśmy o tym, co dalej z rozbudową Filharmonii Pomorskiej

Michał Jędryka: Kończy się Rok Andrzeja Szwalbego, który został ogłoszony z okazji stulecia jego urodzin i jak grom z jasnego nieba spada informacja, że nie będzie - przynajmniej w trybie pozakonkursowym, który podano - dofinansowania do rozbudowy Filharmonii Pomorskiej. Ta rozbudowa została już zaprojektowana, została wybrana koncepcja, ale w tej chwili toczy się gra o środki na samą inwestycję?

Zbigniew Ostrowski: Na marginesie Roku Andrzeja Szwalbego można by powiedzieć, że nie będziemy mieli na jego koniec dobrych wiadomości dla wieloletniego dyrektora FP. Niestety nie zostaliśmy uwzględnieni w programie krajowym Feniks, opierającym się na środkach europejskich, który pozwala inwestować między innymi w infrastrukturę, kulturę środowisko. Historia naszych zabiegów o pozyskiwanie środków europejskich, czy w ogóle środków ministerialnych ma kilka lat. Próbowaliśmy to robić od momentu, kiedy uprzedmiotowiała się wizja budowy czy rozbudowy Filharmonii Pomorskiej. W 2017 roku występowaliśmy o zgody, pozwolenia, także przygotowywaliśmy się do konkursu architektonicznego. Dość powiedzieć, że w 2020 roku właściwie wszystko było już jasne.
Dzisiaj możemy powiedzieć, że jeśli chodzi o duże inwestycje kulturalne w całym kraju, jesteśmy najlepiej przygotowani. Spełniamy wszystkie kryteria tak zwanej gotowości inwestycyjnej - nie mówię już o projektach, koncepcjach itd., ale o konkretnych pozwoleniach na budowę. Myśleliśmy, że to będzie dobry argument, a może nawet przesądzający, jeżeli chodzi o startowanie w tak zwanym trybie pozakonkursowym w Feniksie. Niestety na krótkiej liście znalazło się wprawdzie 16, czy 17 inwestycji, ale już na liście ostatecznej tylko siedem, bez udziału Filharmonii Pomorskiej.
Jeżeli dzisiaj z ministerstwa słyszymy argumenty, że w trybie pozakonkursowym nie przewidziano możliwości finansowania tak dużych inwestycji, jak ta Filharmonii Pomorskiej, to uważam, że to trochę mijanie się z prawdą, bo budżet sięgał wysokości 800 milionów złotych, więc jeszcze 400 zostałoby do podziału.

Ile potrzeba na rozbudowę Filharmonii Pomorskiej?
- Według kosztorysów prawie 400 milionów złotych. Warto dodać, że my dla tej inwestycji - ponieważ bardzo nam zależy, żeby jak najprędzej ją rozpocząć - przeznaczymy w najbliższym budżecie województwa na przyszły rok i lata następne 25 proc. kosztów tej budowy. Czyli w budżecie na przyszły rok i w wieloletniej prognozie finansowej umieścimy kwotę około 80-100 milionów złotych jako nasz wkład własny. Nie możemy jednak wykonać żadnego kroku z ogłoszeniem na przykład przetargu, dopóki nie będziemy mieli pełnego finansowania.
Oczywiście „nie zasypiamy gruszek w popiele” i w tej chwili ogłaszamy przetarg na inżyniera kontraktu, ale to nie zmienia faktu, że na przysłowiowe „wbicie łopaty” nie mamy jeszcze warunków, a potrzeba ponad 30 miesięcy od „wbicia łopaty”, żeby filharmonia zaczęła funkcjonować.

Czy to koniec świata? Czy nie przyznanie tych środków oznacza, że inwestycja może być zagrożona?
- Jeśli uznamy, że historia jest nauczycielką życia, to możemy powiedzieć, że z podobnymi problemami spotkaliśmy się, kiedy podjęliśmy decyzję o rozbudowie Opery Nova. Zabiegaliśmy, wydeptywaliśmy ścieżki o finansowanie zewnętrzne dla tej inwestycji i przypomnę, że nasze zabiegi skończyły się niczym. To zresztą spowodowało roczne czy dwuletnie opóźnienie budowy, a w konsekwencji sytuacja jest taka, że Operę Nova budujemy z naszych środków budżetowych.
Niestety tak dobrego planu nie możemy mieć dla Filharmonii Pomorskiej, z tego względu, że to inwestycja potężna – jak mówiłem około 400 milionów złotych. Ale oczywiście będziemy zabiegali o kolejne środki. (...)
Każdy, kto przyjdzie po nas - gdyby tak się wydarzyło - nie może tej inwestycji „zasypać”. To zbyt ważna sprawa dla Bydgoszczy, dla rozwoju całego regionu. Od wielu lat udowadniamy to Komisji Europejskiej. Przeznaczamy bardzo duże środki na rozwój kultury, na inwestycje w dziedzinie kultury i Komisja Europejska uznaje to za element rozwoju społeczno-gospodarczego naszego województwa. (...)

Marcin Wałdoch

2023-11-20
Marcin Wałdoch/fot. Archiwum

Marcin Wałdoch/fot. Archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Marcin Wałdoch

Gościem „Rozmowy dnia" był dr Marcin Wałdoch, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Rozmawialiśmy o aktualnej sytuacji politycznej.

Michał Jędryka: W niedzielę mogliśmy przeczytać słowa Mateusza Morawieckiego, że to może być misja najtrudniejsza, z jaką miał do czynienia, ale nie jest to „mission impossible”. W co gra premier?
Marcin Wałdoch: Mateusz Morawiecki w tym samym podcaście wskazał, że nawet gdyby to była „mission impossible", to nadal byłby skłonny podjąć tę misję. Wydaje mi się, że chyba bardziej należy tu rozpatrywać cechy charakteru premiera Mateusza Morawieckiego, aniżeli sam system parlamentarny w Polsce. W zasadzie podjął się tej misji, bez względu na jej efekt, stawiając sobie chyba za punkt honoru przyjęcie jej, jako osoba desygnowana przez szefa zwycięskiej partii Prawo i Sprawiedliwość.
Ta misja prawdopodobnie skończy się fiaskiem, natomiast jest w pewnej mierze spełnieniem wymogów, stawianych przez zwyczaj, przez utartą konwencję, w której to zwycięska partia otrzymuje misję tworzenia rządu. Nie mógł to być nikt inny, jak Mateusz Morawiecki, bo nikt inny nie ma takiego stażu jako premier, nie ma też takiej pozycji politycznej.
W zasadzie można powiedzieć, że dość honorowo pan premier podjął się tej misji. Oczywiście to może być różnie oceniane przez różne bloki polityczne, ale ja nawet przypisałbym temu pewien heroizm, polegający na tym, żeby zachować zwyczaj - zachować tradycję, która już się utarła w polskim systemie. Takie tradycje, takie zwyczaje umacniają system demokratyczny i o tym też warto myśleć, nawet jeśli politycznie, ideologicznie ta formacja byłaby słuchaczom daleka. Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to kontynuacja pewnej tradycji. Będą kolejne wybory za kilka lat, wtedy też któraś partia zwycięży i będzie oczekiwać, że jej przedstawiciel otrzyma misję tworzenia rządu. Gdyby teraz stało się inaczej, to mógłby być nawet precedens, który spowodowałby, że zmienią się zasady funkcjonowania naszego parlamentaryzmu, naszej demokracji, a to nie byłoby dobre.

Gdzieś przeczytałem taką spekulację, że desygnowanie Mateusza Morawieckiego do takiej prawie niemożliwej misji może być elementem rozliczeń wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości, bo - tak jak Pan powiedział - cechy charakteru premiera Morawieckiego sprawiają, że on takiej misji się podejmuje, natomiast może chodzić też o to, żeby go „zużyć", skompromitować, postawić w sytuacji, w której więcej już nie będzie mógł być desygnowany do najwyższych stanowisk państwowych.
- Mateusz Morawiecki zapewne to wie i zapewne rozpoznaje i taką możliwość. Natomiast to ciągle nie przekreśla tej - jak mu prawdopodobnie może się to jawić – wzniosłej, historycznej misji, której się podejmuje w tej sytuacji. Przypuszczam, że Mateusz Morawiecki nigdy już premierem nie zostanie, nawet nie przez wzgląd na rozgrywki wewnątrzpartyjne, które są w każdej formacji - zgodnie ze słynnym stwierdzeniem Winstona Churchilla, że „wrogami i rzeczywistymi rywalami politycznymi nie są przedstawiciele partii przeciwnych, tylko członkowie tej samej formacji”. Jednak nawet nie chodzi o to, że Mateusz Morawiecki „się zużyje”, po prostu chyba mija czas dla tej postaci - w tej formie, w tej formacji i w tym układzie, w jakim była do tej pory.
Na pewno kiedy Prawo i Sprawiedliwość nawet odzyska władzę, gdyby taki scenariusz założyć, to będzie to już inny układ. Miną cztery lata. Pamiętajmy, że kiedy w 2015 roku PiS odzyskało władzę, to nikt nie prosił Kazimierza Marcinkiewicza, ani Jarosława Kaczyńskiego, by któryś z nich ponownie został premierem…

Zmieniają się twarze…

- Zmienia się cała konstelacja elity partyjnej, do głosu dochodzą też doły partyjne, różne frakcje. Pytanie też, czy Zjednoczona Prawica przetrwa w formie w opozycji, czy też nie. W moim takim założeniu i w tej predykcji, na którą bym się silił w tej sytuacji, Zjednoczona Prawica przetrwa, a nawet będzie się bardzo odbudowywać, bo pamiętajmy, że PiS-owi na rękę jest życie w opozycji. (...)

prof. Grzegorz Górski

2023-11-17
Prof. Grzegorz Górski/fot. archiwum

Prof. Grzegorz Górski/fot. archiwum

PR PiK - Grzegorz Górski - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był prof. Grzegorz Górski, rektor Akademii Jagiellońskiej w Toruniu. Rozmawialiśmy między innymi o orędziu Marszałka Sejmu.

Michał Jędryka: Nowy Sejm zebrał się na początku tego tygodnia, wczoraj wieczorem nowy marszałek Sejmu Szymon Hołownia wygłosił orędzie. Zapowiada nową erę w parlamentaryzmie, ale w konkretnych decyzjach na początku tygodnia mamy nadal podsycanie politycznych konfliktów. Jak Pan sądzi, czy rzeczywiście polski parlamentaryzm może być bardziej koncyliacyjny, może być bardziej spokojny, czy będzie nadal pełen konfliktów?
Prof. Grzegorz Górski:
Obawiam się, że jesteśmy jednak na ścieżce konfliktowej. Z ubolewaniem to przyjmuję. Być może część Słuchaczy już nie pamięta, ja pamiętam, co działo się w polskim parlamencie pomiędzy 2007 a 2015 rokiem. To były zdecydowanie bardzo złe praktyki, które zawsze sprowadzały się do finalnego stwierdzenia pod adresem ówczesnej opozycji, czyli Prawa i Sprawiedliwości: wygrajcie sobie wybory, to będziecie mogli robić, to, co chcecie – nie było w tym żadnej wyobraźni, że faktycznie można wygrać te wybory i robić to, co robili poprzednicy.

Choć w istocie nawet te, powiedziałbym, budzące kontrowersje praktyki z poprzednich ośmiu lat, które firmowało Prawo i Sprawiedliwość, nie dorównywały temu, co było wyprawiane w Sejmie w latach 2007–2015. Wydawałoby się, że ktoś powinien wyciągnąć z tego wnioski, bo tego typu podejście świadczy o całkowitej niedojrzałości politycznej, niedojrzałości wyrażającej się w tym, że zakłada się, że już na całe życie się tę władzę będzie miało i ktoś inny nie będzie postępował w taki czy inny sposób wobec nas.
Ten brak wyobraźni jest właśnie tym dowodem na całkowity brak wyobraźni politycznej. Z przykrością obserwujemy to dzisiaj; można to określić tylko powtórką z rozrywki.

Co powinno się stać w Polsce, żeby ta sytuacja się zmieniła? Bo którakolwiek ze stron wygrywa, przybiera właśnie tę postawę, o której Pan profesor mówił, czyli próba upokarzania drugiej strony. Co powinno się stać w Polsce, żeby doszło do jakiegoś kompromisu, do wyższej jakości debaty politycznej?
Wydaje się, że ci, którzy decydują o takich czy innych zachowaniach w Sejmie powinni zwracać baczną uwagę na to, jakie na przykład notowania w ocenach opinii publicznej mają Sejm i posłowie. To, tak eufemistycznie rzecz ujmując, nie są dobre notowania, niezależnie od tego, jaka aktualnie jest większość, one od bardzo wielu lat konsekwentnie utrzymują się na bardzo niskim poziomie – niskim w stosunku do innych instytucji, ale także zdecydowanie za niskim, jeśli spojrzymy na to z punktu widzenia wagi, znaczenia tego ciała czy tych ciał parlamentarnych dla funkcjonowania państwa polskiego.

Zawsze wskazuję tez na to, że w kraju, w którym mamy bardzo złe doświadczenia z patologią parlamentaryzmu – bo z jednej strony byliśmy tymi, którzy w znacznej części stworzyli parlamentaryzm europejski – przez blisko 200 lat inni mogli śnić i naśladować rozwiązania, które u nas były, a później to bezmyślnie zniszczyliśmy – to wydawałoby się, że to powinna być jakaś nauka, lekcja, ale nie jest.

[Co powinno się stać] – trudno powiedzieć. Powiedziałem o tej niedojrzałości politycznej i ona sprowadza się do myślenia w kategoriach bardzo krótkoterminowych, bez myślenia w dłuższej perspektywie, a to powoduje w moim przekonaniu tego typu zachowania (...).

Mariusz Kałużny

2023-11-16
Mariusz Kałużny/fot. archiwum Polskiego Radia PiK

Mariusz Kałużny/fot. archiwum Polskiego Radia PiK

PR PiK - Rozmowa dnia - Mariusz Kałużny

Gościem „Rozmowy dnia” byłe poseł Mariusz Kałużny z Suwerennej Polski. Rozmawialiśmy o Krajowej Radzie Sądownictwa i wymiarze sprawiedliwości.

Michał Jędryka: Na pierwszym posiedzeniu Sejmu, które miało miejsce w poniedziałek i wtorek nastąpiły również wybory do Krajowej Rady Sądownictwa. Wygląda na to, że mająca większość w Sejmie koalicja centrolewu będzie silnie optować za zmianami w centralnych dla ustroju państwa instytucjach sprawiedliwości, jak na przykład Trybunał Konstytucyjny. Będziecie bronić rozwiązań, które były?
Mariusz Kałużny: Oczywiście. Wielokrotnie mówiłem, że oni podejmują taktykę: złodziej krzyczy „łapać złodzieja”, czyli chodzi mi o to, że oskarżali nas o rzeczy, które sami robili, kiedy rządzili, bądź teraz będą robić dalej, jak ewentualnie będą rządzić - to m.in. nieprzestrzeganie Konstytucji, praw, przepisów itd.
Zobaczmy, jaka szybko ta zmiana nastąpiła. Kiedy wybieraliśmy sędziów do KRS-u - a trzeba wytłumaczyć, że Parlament część sędziów do KRS-u wybiera spośród posłów, polityków, którzy są jednocześnie iw KRS-ie, i w Parlamencie - oni tak robili i my tak robiliśmy. Ale kiedy my to robiliśmy, oni nazywali to neoKRS, nie uznawali tego, a teraz wystarczy, że kilka dni temu wybierali czterech swoich polityków i już nie mówią neoKRS, tylko KRS, bo to są ich ludzie. Wtedy wszystko ma już legitymację demokratyczną.
Mówiono tyle o demokracji, a trzeba pokazać, jak zaczęli. (…) Prawie 200 posłów wybranych przez prawie 8 milionów ludzi - największy klub parlamentarny - nie ma swojego wicemarszałka, bo im się nie podoba pani Witek. Dorabiają historię, że łamała jakieś prawa, przepisy i nie wiadomo co. Wyobrażam sobie odwrotną sytuację, kiedy to my rządzilibyśmy i powiedzielibyśmy Platformie: „Dajcie wicemarszałka, ale Jarosław Kaczyński wam wybierze, który z was to będzie”. Przecież byłby krzyk niesamowity w ich mediach i z mównicy.

Rozumiem, że ze strony Prawa i Sprawiedliwości też nie ma jakiegoś dążenia do kompromisu i zrobienia kroku w tył?
-Chodzi o zasady sejmowe, nasze dobre zwyczaje. Dany klub sam sobie wybiera wicemarszałka. Nie podzielamy argumentów przeciwko pani Witek, to zwykły terror parlamentarny i mamy temu ulegać? Uważamy, że nie.
Idźmy dalej - pan Szymon Hołownia, nowy marszałek mówi tak: „szanowni państwo, do Sejmu wróci demokracja, dyskusja, debata; każdy tu będzie szanowany”, po czym na mocy regulaminu ministrowie zgłaszają się do głosu - a regulamin mówi, że minister może w każdym momencie zabrać głos - a on po pierwsze wyznacza 3 minuty, gdzie nie ma tego w regulaminie, a po drugie niektórych w ogóle do głosu nie dopuszcza. Jeszcze, żeby zaatakować panią marszałek Witek, opozycja wysyła pana Grzegorza Brauna.
Co do samych wypowiedzi - w tamtej kadencji Sejmu, kiedy my rządziliśmy, mieliśmy swojego marszałka, ponad 1100 razy wystąpił na mównicy pan Suchoń z Polski 2050, czyli opozycja. Około 1000 razy wystąpił pan Jan Szopiński z SLD, zajął drugie miejsce pod względem wystąpień – toteż opozycja. Trzecie miejsce - ponad 800 wystąpień - miał pan Grzegorz Braun, ten straszny, niby uciśniony przez panią Witek. Kiedy wychodził pan Grzegorz Braun i mówił „wy będziecie wisieć, macie krew na rękach”, groził, mówił rzeczy, które w debacie publicznej nigdy nie powinny paść, to pani marszałek Witek reagowała, a on się teraz zrobił męczennikiem, bo nie pozwalano mu na groźby, hejt i chamstwo. Tak więc opozycja zaczęła tę kadencję Sejmu i mam wielkie obawy, czy marszałek Hołownia będzie marszałkiem samodzielnym. (...)

Będzie Wam o tyle łatwiej będąc w opozycji, że macie prezydenta, który może wetować ustawy. Będzie to wykorzystywane?
- Pamiętamy prezydenturę pana Bronisława Komorowskiego, pamiętamy też kiedy prezydentem był śp. Lech Kaczyński i Donald Tusk wykorzystywał stołek premiera, żeby na oficjalnych szczytach go poniżać, „zabierać mu krzesło”. My takiej polityki nie uprawiamy i prezydent z pewnością nie będzie uprawiał takie polityki, żeby wetować tylko dlatego, że tamta strona jest nam przeciwna, czy dlatego, że to Platforma Obywatelska. Ale z pewnością będą wetowane te rozwiązania, które godzą w programy zrealizowane i zaproponowane przez nas i akceptowane przez Polaków. (...)

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę