Gość programu

Paweł Szkotak

2024-04-11
Paweł Szkotak w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Paweł Szkotak w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Paweł Szkotak

Reżyser teatralny, przez wiele lat był dyrektorem naczelnym i artystycznym poznańskiego Teatru Polskiego, obecnie przygotowuje premierę opery „Don Pasquale”, która zainauguruje 30. Bydgoski Festiwal Operowy.

...Na początku staram się nie oglądać żadnych realizacji, żeby się nie sugerować. Potem oglądam, bo trudno udawać, że świat zaczyna się od nas. Po takiej analizie muzyki, zaczynają się budzić obrazy, skojarzenia, a przede wszystkim zaczynam się zastanawiać, o czym to mogłoby być, tak żeby zainteresowało dzisiejszego widza (...) Najpierw każdy wykonuje swoją pracę indywidualnie. Potem najważniejszy jest kontakt reżysera z dyrygentem. Rozmawiamy o koncepcji, ewentualnych skrótach. Następnie przychodzi czas na rozmowy ze scenografem i autorem kostiumów, bo kiedy już jest wybrane miejsce, czas akcji i wyobrażenie o tym, o czym to ma być, wtedy się to realizuje od strony materii, którą potem widzimy na scenie...”

Piątek, 12 kwietnia 2024 o godz. 20:05
Dobrze państwu znany reżyser, nie tylko ze sceny Opery Nova, bydgoszczanin z urodzenia, poznaniak z wyboru.
- Można powiedzieć poznaniak trochę z przypadku, ale tam mieszkam od wielu lat.

Bardziej się czujesz bydgoszczaninem, czy już po tylu latach raczej poznaniakiem?

- Trudno powiedzieć, ale z wielkim sentymentem wracam zawsze do Bydgoszczy. Idąc dzisiaj do radia, miałem okazję przejść obok tych miejsc, które odwiedzałem codziennie, chodząc tutaj do szóstego liceum. To zawsze jest taka sentymentalna podróż.

W którym momencie Twojej twórczości muzyka i to ta muza operowa zabrzmiała Ci w głowie i podjąłeś decyzję, żeby zabrać się za ten gatunek?
- Muzyką interesowałem się od dziecka, nawet miałem takie nieśmiałe i nieudane próby edukacji muzycznej.

Tutaj, w szkole muzycznej?
- Tak, ale operą zająłem się dość późno, bo to wymagający gatunek.

To rzeczywiście jest chyba najbardziej wymagający gatunek. Wielu reżyserów nie wyobraża sobie pracy w operze i to nawet nie dlatego, że uważa operę za najbardziej wymagający gatunek, ale po prostu nie za bardzo czują się w tej konwencji.
- Reżyser musi się pogodzić z tym, że reżyseruje nuty, a nie słowa i dzieli się decyzjami z dyrygentem. Poza tym to dyrygent, a nie reżyser zarządza czasem. To jest podstawowa różnica, która bywa na początku dość trudna.

Paweł Szkotak w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska
Dwie udane realizacje operowe w Bydgoszczy masz już na swoim koncie, że są udane, to wszyscy ci, którzy byli i oglądali, mogą to potwierdzić. Co najważniejsze, teraz pracujesz nad trzecią, więc to też jest ten dobitny dowód, że dwie poprzednie były sukcesem.
- Cenię i lubię Operę Novą i ludzi, którzy tam pracują. Myślę, że to jest świetny zespół śpiewaków, tancerzy, chórzystów. Artystów, którzy nie boją się wyzwań, czasami dość szalonych z mojej strony, ale z wielkim poświęceniem realizowanych. Doceniam też tych, którzy nie występują na scenie: inspicjentów, maszynistów, rekwizytorów, oświetleniowców, akustyków, garderobiane. Ich praca jest bardzo ważna. Do tego dochodzą realizatorzy: odpowiedzialni za scenografię, kostiumy, choreografię. A także krawcowe, szewcy, modelarze. Nie sposób wymienić wszystkich. Kluczowa jest też współpraca reżysera i dyrygenta. Pomagają nam asystenci. Opera to wielki, zbiorowy wysiłek, który jednoczy wiele osób dążących do jednego, wspólnego celu.

Chociażby dla ekipy technicznej w operze nie ma rzeczy niemożliwych.
- Tak i to jest cudowne, że energia koncentruje się na rozwiązywaniu spraw i nie słyszy się: „nie da się”.

Czy Ty zaczynając pracę, skoro mówisz, że reżyser operowy musi pogodzić z tym, że reżyseruje nuty, a nie tekst, zaczynasz od oglądania partytury
- Pracuję z wyciągiem fortepianowym, w którym jest dużo informacji, zawartych przez kompozytora i autora libretta. Uważne przestudiowanie wyciągu fortepianowego, a potem wielokrotne przesłuchanie muzyki, daje już jakiś kształt dzieła i to jest dla mnie zawsze punkt wyjścia. Czasem od tego punktu wyjścia dość daleko odchodzę, jeśli chodzi o takie strategiczne propozycje. Zmieniam czas akcji, albo kostiumy, ale to nie jest takie istotne. Natomiast już na poziomie realizacji, zawsze uważnie kieruję się muzyką, ponieważ tam jest często rozwiązanie wielu różnych sytuacji scenicznych.

Opery buffa są do siebie podobne w pewnej strukturze, w historii, która się toczy, która musi być naszpikowana różnymi intrygami. Czym się różni akurat ta historia „Don Pasquale”?
- Chyba najbliżej „Don Pasquale” do „Cyrulika Sewilskiego”, którego miałem też przyjemność reżyserować, chociaż można też dostrzec różnice. Myślę, że sam życiorys Donizettiego nam podpowiada, dlaczego się tak stało, bo pierwowzór fabuły jest jest podobny zaczerpnięty z dell’arte. To są zabawne historie związane z tym, że młoda, piękna dziewczyna oszukuje starego faceta, który siłą chce się z nią ożenić. Tu jest to podobieństwo do Cyrulika. Różnica polega na tym, a przynajmniej ja tak odbieram tę muzykę, że w „Don Pasquale” są momenty wzruszenia, kiedy bohaterowie nie tylko nas bawią i jest czas na różnego rodzaju śmiech, ale też są chwile zatrzymania Wtedy gatunkowo „Don Pasquale” zdecydowanie bardziej staje się komedią niż farsą.

Czyli ta sinusoida emocjonalna jest znacznie większa niż w Cyruliku?
- Tak mi się wydaje. U Donizettiego jest znacznie więcej szansy na to, żeby wywołać chwile refleksji nad motywami postępowania bohaterów.

Podobno to nie będzie „Don Pasquale” jakiego znamy z różnych innych realizacji, to już zapowiadał dyrektor Maciej Figas.
- Taką mam nadzieję. „Don Pasquale” to jeden z operowych hitów, wystawianych wielokrotnie na scenach całego świata, także i w Polsce, więc zawsze jest przyjemnością spróbować odczytać go na nowo. Akcja i czas zostały przeniesione. U mnie to jest przełom lat czterdziestych i pięćdziesiątych, rzecz dzieje się w Nowym Jorku, a przede wszystkim główny bohater, tytułowy Don Pasquale, jest w naszej realizacji starzejącym się mafiosem, a także byłym bokserem. Jest więc taką kwintesencją męskości. Myślę, że to, co jest istotne w „Don Pasquale” to te napięcia, które tworzy.

To „Don Pasquale” czy „Don Corleone”?
- Trochę tak i tak. Mamy tu piękne solo na trąbce, które nam przypomina Ojca Chrzestnego. Mamy zderzenie żywiołów: kobiecego w postaci Noriny i męskiego w postaci Don Pasquala. To taka opozycja, dzięki której możemy też myśleć o współczesnych napięciach męsko – damskich.

Nowy Jork - dwudziesty wiek, przełom lat czterdziestych, pięćdziesiątych, czyli czas, kiedy dzieje się pierwsza część ojca chrzestnego, więc trzeba było trochę Donizettiego ujazzowić, czy uswingowić, chociaż to by było świętokradztwo.
- To nie moja materia. Jeśli chodzi o materiał muzyczny, to są to pytania do dyrygenta, pana Piotra Wajraka, ale to jest dość wiernie zaprezentowane dzieło. Jest tam może kilka skrótów, ale tylko takich, które są w tradycji vidowania.

To jest dość częsty zabieg, że przenosi się akcje zupełnie do innego miejsca, w inne czasy, ale to jest też dość ryzykowny zabieg.

- Oczywiście, że jest ryzykowny. Spektakl cały czas pozostaje kostiumowy, bo lata pięćdziesiąte dwudziestego wieku, to są wspaniałe kostiumy, które znamy choćby z wielkich filmów. Zależało mi na tym, żeby to zderzenie, żywiołu męskiego i żeńskiego zmaksymalizować. Zastanawiałem się, jaka ikona macho w naszej kulturze byłaby wyrazista i przyszedł mi do głowy szef mafii, a najwspanialszym szefem mafii, był oczywiście Marlon Brando w jeszcze wspanialszej kreacji Don Corleone. Oczywiście opowiadamy o „Don Pasquale”, a nie o „Don Corleone”, realizujemy fabułę, która jest zapisana, ale widzowie będą mogli zauważyć pewne parele, odniesienia do maczyzmu.

W którym momencie reżyserowi, który pracuje nad dziełem operowym, przychodzi ta myśl, żeby umiejscowić gdzie indziej akcję? W momencie, kiedy już przeglądasz partyturę, a może oglądasz też inne realizacje?
- Na początku staram się nie oglądać żadnych realizacji, żeby się nie sugerować. Potem oglądam, bo trudno udawać, że świat zaczyna się od nas. Po takiej analizie muzyki, zaczynają się budzić obrazy, skojarzenia, a przede wszystkim zaczynam się zastanawiać, o czym to mogłoby być, tak żeby zainteresowało dzisiejszego widza.

I pojawiają się szalone pomysły, ale te pomysły są po coś.
- I to jest chyba najważniejsze. Myślę, że to był dość szalony pomysł zaproponować w „Cosi fan tutte”, żeby nasi bohaterowie polecieli na Księżyc.

Ten szalony pomysł zakończył się sukcesem.
- Dlatego, że to nie było wbrew muzyce. To było zgodne z intrygą, zgodne z muzyką. W komediach można sobie trochę bardziej pochuliganić, bo jednak realizujemy je po to, żeby na widowni słychać było śmiech.

Współpracujesz z zespołem, który już jest dobrze znany. Mówię o zespole realizatorów: Mariusz Napierała scenografia, Choreografia Iwona Runowska.
- Tym razem pojawi się nowy autor kostiumów Sylwester Krupiński. Reżyseria świateł Maciej Igielski.

Czyli to jest taki wypróbowany zespół i jak wygląda praca? Spotykacie się w takim zespole i jest burza mózgów?
- Najpierw każdy wykonuje swoją pracę indywidualnie. Potem najważniejszy jest kontakt reżysera z dyrygentem. Rozmawiamy o koncepcji, ewentualnych skrótach. Następnie przychodzi czas na rozmowy ze scenografem i autorem kostiumów, bo kiedy już jest wybrane miejsce, czas akcji i wyobrażenie o tym, o czym to ma być, wtedy się to realizuje od strony materii, którą potem widzimy na scenie. Zaraz potem dyskutuje się o ruchu, o działaniach, o tym, jak to mogłoby wyglądać.

Opera będzie śpiewana w wersji językowej oryginalnej?
- Recytatywy również będą po włosku.

Nie robisz tego zabiegu, żeby recytatywy były po polsku, a arie po włosku?
- Wolę jednak w całości prezentować dzieło w oryginale. Recytatywy oczywiście czasami są zabawne, ale melodia języka włoskiego przebija się przez recytatywy, które słyszymy, więc mam poczucie większej spójności, większej integralności, kiedy to jest realizowane w oryginale.

Paweł Szkotak w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska
Czy przyjeżdżając do Bydgoszczy masz takie swoje utarte szlaki? Czy nie ma na to czasu?
- Wiele czasu nie ma, bo mieszkam u mamy, więc to jest dla mnie jeszcze taka dodatkowa przyjemność, że mogę z nią trochę pobyć, a mama już jest bardzo wiekowa i zawsze cieszy się na te moje bydgoskie realizacje. Lubię tutaj spacerować. To, co się dzieje wokół opery, Wyspa Młyńska i Stare Miasto, to metamorfoza, którą zawsze oglądam z ogromnym podziwem i nawet trochę z zazdrością z perspektywy Poznania, bo my nie mamy tak wspaniale zagospodarowanej rzeki. Pamiętam jeszcze, kiedy Wenecja bydgoska wyglądała zupełnie inaczej, więc naprawdę z satysfakcją oglądam zmieniającą się Bydgoszcz
Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę