Krzysztof Osiński

2018-12-13
Krzysztof Osiński. Fot. Archiwum

Krzysztof Osiński. Fot. Archiwum

Dr Krzysztof Osiński był gościem Michała Jędryki w "Rozmowie dnia" na antenie Polskiego Radia PiK. Historyk z Instytutu Pamięci Narodowej mówił o wydarzeniach sprzed 37 lat, o pierwszych godzinach stanu wojennego w naszym regionie, a także o ocenie politycznej i historycznej tamtych wydarzeń z dzisiejszej perspektywy.

Michał Jędryka: Mamy 37. rocznicę stanu wojennego. Panie doktorze, czego jeszcze nie wiemy, a chcielibyśmy wiedzieć o stanie wojennym?

Krzysztof Osiński: - Wiemy już bardzo dużo. Te kilkadziesiąt już lat od upadku komunizmu spowodowały, że historycy mieli możliwość przebadania archiwów, mieli możliwość dotarcia do wielu informacji. Rzeczywiście cały czas pojawiają się nowe dokumenty, pojawiają się informacje, które poszerzają naszą wiedzę i które powodują, że cały czas wnosimy nowe informacje do tego, jak stan wojenny był przygotowywany i w jaki sposób później realizowany. Do tej układanki, do tej opowieści o stanie wojennym jednak możemy jeszcze cały czas dokładać nowe "klocki" m.in. sporo można byłoby jeszcze powiedzieć o przygotowaniach do stanu wojennego, cały czas znajdujemy nowe dokumenty.

No właśnie, kiedy one się tak naprawdę zaczęły, bo przecież taka operacja nie mogła być przygotowana z dnia na dzień...
- No tak, na dobrą sprawę już strajki sierpniowe wywołały u władzy odruchy siłowego stłumienia tego protestu. Opracowano różnego rodzaju koncepcje. Kilka miesięcy temu zaledwie w wojskowych archiwach odnaleziono nowe dokumenty, które rzucają nowe światło na te przygotowania i pokazują, że chciano wykorzystać do tego wojsko, chciano wyprowadzić żołnierzy, czołgi, które miały wjechać do zakładów pracy i siłą stłumić właśnie te strajki, które wówczas się toczyły. Skala protestów, fakt, że one rozlały się na cały kraj spowodowały, że władze wycofały się z tak drastycznych rozwiązań, ale nie z przygotowań do opanowania i utrzymania władzy we własnych rękach. Te przygotowania trwały i wchodziły w coraz to nowe fazy, m.in. pierwsze listy proskrypcyjne, pierwsze listy internowanych to październik 1980 roku, a więc grubo ponad rok przed faktycznym wprowadzeniem stanu wojennego miano już opracowane listy osób, które chciano izolować, chciano zamknąć i zastraszyć, aby więcej nie występowały przeciwko władzom komunistycznym. I te przygotowania trwały, natomiast również wiemy już dzisiaj, że stan wojenny miał być wprowadzony znacznie wcześniej. Pierwszy termin, to wiosna 1981 roku.

Okres prowokacji bydgoskiej właśnie...
- Tak jest! Na przeszkodzie stanęły wydarzenia, które miały miejsce w Bydgoszczy. Fakt pobicia kilku osób, kilku działaczy związkowych postawił kraj na krawędzi strajku generalnego. Władze zdały sobie sprawę, że skoro taki - wydawać by się mogło - błahy incydent jest w stanie wywołać wrzenie w całym kraju, postawić społeczeństwo na krawędzi strajku generalnego, to co się stanie jeśli wyprowadzi się na ulice czołgi, wojsko z długą bronią, z ostrą amunicją?! W jednym z dokumentów biura politycznego możemy przeczytać wypowiedź, która mówi "Jesteśmy gotowi do stanu wojennego. Mamy wszystko opracowane, poza jednym - poza urobieniem społeczeństwa". Rozpoczęto więc działania propagandowe i mialy one jeden cel - zohydzić "Solidarność"! Wmówić społeczeństwu, że to co złego w kraju się dzieje, to jest właśnie wina związku zawodowego i partia próbuje ratować poprzez właśnie różnego rodzaju działania. Zaczęto m.in. wyprowadzać wojsko na ulicę w celu ocieplenia jego wizerunku. Jesienią 1981 roku pojawiają się m.in. tzw. "terenowe grupy operacyjne" czyli żołnierze, którzy chodzą po sklepach i kontrolują, czy pod ladą nie jest schowany towar, pomagają usuwać skutki powodzi, pomagają rolnikom w pracach polowych i w ten sposób ten wizerunek wojska jest ocieplony, by po kilku miesiącach - kiedy faktycznie wprowadzi się stan wojenny - już nie było takiej złości na wojsko. No przecież chwilę przedtem pomagali.

A w tym zohydzaniu "Solidarności" główną rolę odgrywał Jerzy Urban, który wtedy stal na czele propagandy
- Jerzy Urban ale również media, które były praktycznie w 100% w podległości władz. Były przez rzecznika rządu Jerzego Urbana wysyłane specjalne instrukcje, różnego rodzaju wskazówki dla mediów - co mają mówić, jak mówić, w jaki sposób właśnie zohydzić społeczeństwu "Solidarność". To było trudne zadanie, bo musimy pamiętać, że "Solidarność" była trzy razy liczniejsza niż rządząca wówczas partia PZPR. Ale w jakimś stopniu ta metoda trafiała do umysłów, bo sączona i powtarzana wielokrotnie - to tak jak Goebbels powiedział "stukrotnie powtarzane kłamstwo staje się prawdą" i wiele osób zaczęło w te kłamstwa wierzyć.

Jak to się stało, że te bezpośrednie przygotowania do stanu wojennego udało się zachować w tajemnicy?! Przecież o tak ogromnej operacji musiały wiedzieć setki jeśli nie tysiące osób...
- Te przygotowania rzeczywiście były prowadzone w tajemnicy. O prowadzonych pracach nie byli wtajemniczeni ani posłowie ani członkowie Rady Państwa. O takich zakulisowych działaniach świadczy również to, że we wrześniu 1981 roku wydrukowano dokumentację związaną z wprowadzeniem stanu wojennego - różnego rodzaju obwieszczenia, które później rozwieszano w kraju, z pustym miejscem na wpisanie daty i wydrukowano je w Moskwie, samolotami przywieziono do kraju. Później w ramach takiej specjalnej operacji rozwieziono je do komend wojewódzkich Milicji Obywatelskiej i tam one spoczywały w sejfach u komendantów wojewódzkich i na odpowiednio hasło z centrali miano pieczętować te koperty z dokumentacją i przeczytać rozkaz o wprowadzeniu, o realizacji stanu wojennego. W związku z tym to było ograniczone do bardzo wąskiego kręgu osób. O tej tajemniczości świadczy również fakt, że władze więzień, w których później utworzono ośrodki odosobnienia, również o tym nie wiedziały. Oni byli zaskoczeni, że 13 grudnia zaczynają zwozić do nich ludzi i zaczynają tworzyć ośrodki odosobnienia.

Czyli wszystko działo się w kręgach wojskowych, w bliskich współpracowników generała Jaruzelskiego
- W kręgu bliskich współpracowników generała Jaruzelskiego, głównie właśnie wywodzących się z wojska.

13 grudnia, kiedy już ten stan wojenny wprowadzono, wiele osób zostało internowanych. Co możemy powiedzieć o osobach z naszego regionu? Jak to tutaj wygląda?
- Skala internowań w naszym regionie nie była duża w porównaniu z innymi częściami kraju, ponieważ z Bydgoszczy było to 71 osób, z Torunia 211, a z byłego województwa włocławskiego 90 osób. Ale nie wielkość czy nie liczby tutaj pokazują skalę problemu, bo możemy powiedzieć, że tutaj było bardziej precyzyjnie - wypunktowali sobie kto jest istotny dla szkodzenia władzom i już nie za pomocą wielkiej liczby zatrzymanych, ale konkretnych osób: przywódców związkowych, przewodniczących Komisji Zakładowych w poszczególnych zakładach, najbardziej zaangażowanych studentów działających w szeregach Niezależnego Zrzeszenia Studentów, czy działaczy rolniczej "Solidarności"

Jakie nazwiska by Pan tu wspomniał?

- Wspomnieć można chociażby takie nazwiska tych szefów "Solidarności" lokalnych jak Jan Rulewski, jak Antoni Tokarczuk, jak Ryszard Helak, jak Krzysztof Gotowski, ale również można powiedzieć o bracie Grzegorza Schetyny Januszu, który również został internowany wraz z żoną. Kiedy ich internowano, w cudzysłowiu "na wolności" został ich 5-letni syn. Trzeba było zorganizować dla niego pomoc, wsparcie (...) i wówczas pojawiła się taka prawdziwa solidarność, wspólne działanie. Znajomi sąsiedzi, działacze "Solidarności", którzy nie doznali represji internowania. przychodzili z pomocą, okazywali wsparcie (...)

Ta solidarność bardzo widoczna i była też w jaki sposób bardzo szybko podchwytywana ze strony nie tylko społeczeństwa ale i kościoła. Powstawały Prymasowski Komitet Pomocy Uwięzionym...
- Tak jest! Ta pomoc kościoła była bardzo duża. Kościół był taką niezależną instytucją, niekontrolowaną przez władzę więc zapewniał taki parasol bezpieczeństwa dla tych działań. Powstawały Prymasowskie Komitety Pomocy Internowanym, w kościołach powstawały również możliwości organizowania mszy za więzionych i internowanych, które integrowały środowiska opozycyjne. Można było spotykać się, przy okazji wymieniać różnego rodzaju informacje, ulotki i prowadzić działania. Najbardziej aktywnym duchownym w Bydgoszczy był ksiądz Józef Kutermak, który został przez prymasa mianowany kapelanem więzionych i internowanych. (...) On jeździł do różnego rodzaju ośrodków odosobnienia, szczególnie do pobliskich Potulic i tam nie tylko świadczył posługę kapłańską, ale również udzielał wsparcia. Przemycał różnego rodzaju informacje, zarówno z zewnątrz dla internowanych jak i na zewnątrz, informując rodziny o tym co się w środku dzieje i w jakim samopoczuciu są osadzeni. Przemycał np. aparat fotograficzny pod sutanną, dzięki czemu mamy dokumentację zdjęciową życia internowanych.

Powiedzmy jeszcze dwa słowa o upamiętnieniu stanu wojennego, np. apel IPN o wystawienie świec w oknach.
- Apelujemy, aby dzisiaj o godz. 19:30 zapalić świece w oknach, aby poprzez taki symboliczny gęst oddać pokłon tym, którzy byli represjonowani w stanie wojennym. Również odbywają się różnego rodzaju upamiętnienia. M.in. dzisiaj odsłonięty jest w Bydgoszczy przez wojsko obelisk, który będzie poświęcony internowanym w ośrodkach wojskowych. To była taka mniej znana represja stanu wojennego, ale również ona się dokonała i doświadczyło tego wiele osób.
Polskie Radio PiK - Rozmowa dnia - Krzysztof Osiński

Zobacz także

Monika Chlebicz

Monika Chlebicz

Grażyna Dziedzic

Grażyna Dziedzic

Piotr Hemmerling

Piotr Hemmerling

Jacek Janiszewski

Jacek Janiszewski

Bartosz Szymanski

Bartosz Szymanski

Jan Krzysztof Ardanowski

Jan Krzysztof Ardanowski

Tomasz Błaszczyk

Tomasz Błaszczyk

Paweł Gulewski

Paweł Gulewski

Jan Rulewski

Jan Rulewski

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę